„Jeśli krem ma zapach, to nie może być dobry dla nikogo!”
Taki komentarz dostałam kilka dni temu… I postanowiłam zaprosić Was do dyskusji na ten temat – zwłaszcza wszystkie dziewczyny, które znają którykolwiek z moich produktów 😉 Powiedzcie, czy sam fakt, że krem lub serum pachną, w jakiś sposób Wam szkodzi?
„Nie może”, „nikogo” – to skrajności absolutne. Nigdy nie jest tak, że coś jest aż tak zero-jedynkowe. A na pewno nie w pielęgnacji skóry. Ileż to razy słyszałam Wasze opowieści, jak to coś, co pomogło koleżance, dla Was okazało się totalną klapą. I odwrotnie…
Ale czemu ten zapach wzbudza aż takie emocje? Ano dlatego, że pierwszym zmysłem, jaki angażujemy w ocenę kosmetyku jest zapach. Zawsze. Niekoniecznie sobie to uświadamiamy, ale to zawsze jest zapach. Założę się, że pierwsze, co robisz, gdy bierzesz do ręki nowy kosmetyk, to przystawiasz go do nosa i wąchasz. I jeśli zapach Ci się podoba, to fajnie. A jak nie, to od razu skreślasz dany kosmetyk.
Z tego samego powodu, zapachy są najczęstszymi „winowajcami” w przypadku chybionych wyborów pielęgnacyjnych. I zdecydowanie wynika to z niewiedzy, a niekiedy ignorancji. Już wyjaśniam ❤️
Kosmetyki, które spotykacie w marketach / drogeriach / aptekach niestety rzadko mogą poszczycić się mianem „minimalistycznego składu, dobrego dla skóry w każdym aspekcie”. Często natomiast mają dość intensywny zapach (co dość mocno zwraca uwagę użytkowniczki). Sam fakt, że dana tubka czy słoiczek stoi w aptece nie gwarantuje Wam braku alergenów, poprawy stanu skóry od zaraz, czy bycia właściwym dla skóry uwrażliwionej. A często spotykam się z takim przekonaniem. Równie często po tych nietrafionych „aptekowych” wyborach obwiniany jest zapach – „bo ten krem miał ZAPACH, i to mnie uczula!!!”. Nie, Kochana. To nie zapach Cię podrażnia czy uczula. To przysłowiowa cała tablica Mendelejewa, która się w tym rzekomo „polecanym przez dermatologa” kremie znajduje.
Wrażliwe skóry nie lubią nadmiaru. Koniec i kropka. Nic więcej tu nie odkryjemy. Jeśli masz wrażliwą, podrażnioną skórę, MUSISZ stosować pielęgnacyjny minimalizm. I nie chodzi o to, że będziesz miała jedną sztukę kremu. Chodzi przede wszystkim o to, żeby skład tego kremu był możliwie jak najkrótszy. I możliwie jak najlepszy, bo same emulgatory Twojej skóry nie zbawią; za to odpowiednia ilość dobrej jakości oleju (np. arganowego czy ryżowego) już tak. I zapewniam, nie zapach jest tu głównym winowajcą 😉
Sama nie jestem fanką mega skomplikowanych kompozycji zapachowych, zwłaszcza sztucznych. To dlatego we wszystkich produktach @cosmeticsbymarta znajdziecie wyłącznie naturalne olejki eteryczne. I owszem, mogę teraz usłyszeć, że to co naturalne też uczula. Tak, jak najbardziej. Ale zdecydowanie częściej widzę nieszczęścia na skórach moich Klientek spowodowane beznadziejnymi, mało wartościowymi składami dotychczasowej pielęgnacji, niż naturalnym olejkiem eterycznym w kremie dobrej jakości. Co więcej, często ten olejek eteryczny (zapach „nieszczęsny” 😉) stanowi jednocześnie składnik aktywny – np. w Kremie na niedoskonałości olejek lawendowy nie tylko pachnie, ale działa też delikatnie ściągająco i antyseptycznie, co uwielbiają skóry przetłuszczające się.
Zatem zapytam ponownie – czy krem, który pachnie nie może być dobry? Czy na pewno o zapach tu chodzi, czy o jakąś głębiej umiejscowioną frustrację? Ale szczerze, słabo widzę stosowanie kosmetyków, które nijak nie pachną – żadna w tym przyjemność 😉
Jeśli potrzebujesz pomocy przy wyborze produktów do pielęgnacji – napisz do mnie wiadomość lub wypełnij formularz na tej stronie: cosmeticsbymarta.pl/konsultacja
Buziaki, Marta 😘